Wjazd Ossolińskiego do Rzymu

Oceń tę pracę

Słynny wjazd Ossolińskiego do Rzymu znamy dzięki zachowanym szkicom Włocha Stefana della Belli. Oddajmy zatem głos naocznemu świadkowi tamtych wydarzeń: „ Z taka pomocą prowadzono Jego Mości do Pałacu, pod górę della Trinita dei Monti, którego wrota ozdobione były namyślnie na wjazd Jego Mości nową fozą nad zwyczaj barzo wyśmienitym na płótnie, w którym  widać było rozmaite dzieła teraźniejszego króla jego Mości polskiego, co było barzo pięknym i wdzięcznym widowiskiem. Wszystkie drogi i ulice, przez które ta jazda poszła , było zagęszczenie karetami i barzo wielką ciżba ludzi, że trudno się było przecisnąć, a sama sława narodu polskiego  i posła takowego była nader wielką, w siedzeniu na koniach  prawie żołnierska postać , w postępkach , w postępkach w poważność i skromność, a we wszystkich inszych obyczajach animusze prawie pańskie”[1]


[1] A. Przyboś, R. Żelewski,  Dyplomaci w dawnych czasach, Kraków 1959, s.261.

Dzień św. Marka

Oceń tę pracę

Z innych uroczystości religijnych podróżnicy znad Wisły zapamiętali  dzień św. Marka. Odbywały się wówczas pochody i procesje do kościoła św. Marka na Piazza Venezia, skąd do odbyciu modłów pochód przechodził do bazyliki św. Piotra.  Fasady domów w tym dniu przystrajano kwiatami . Z dniem św. Marka urywa się na okres jednego miesiąca okres spektakularnych uroczystości, aż do święta Wniebowstąpienia ze swoim kulminacyjnym punktem czyli  iluminacją polegającą na zapaleniu świec w oknach domów. Iluminacje mające wówczas charakter kościelny  stały się niezwykle lubianą rozrywka ludu miejskiego. Posługiwano się również nimi w związku z innymi wydarzeniami już o świeckim charakterze , np. mieszkańcy Florencji zapalali ognie przed swoimi domami na wieść o urodzeniu syna w danej rodzin ie.

Najwięcej powodów do radości i wspomnień dostarczały uroczystości  karnawałowe . Organizowano wówczas w wielu włoskich miastach, na czele z Wenecją i Rzymem, cały cykl zabaw ludowych, w których uczestniczyli nie zważając na dostojeństwo również osoby duchowne.

W Rzymie dużo uwagi poświęcano zawodom kopijnijków, które organizowano w czasie karnawału na placu Farnesych. Zbierała się tam grupa osób zamożnych w kosztownych strojach, którym towarzyszyły również konie. Obok karnawału niezwykle lubianym świętem stały się znane raczej z tradycji hiszpańskiej walki byków, organizowane na placu pod bazyliką św. Piotra.

Lud rzymski uwielbiał też Święto 1 Maja , kiedy to domy przystrajano zielenią, krzewami i kwiatami. Osoby zakochane stroiły domy swych kochanków rzeźbionymi wyobrażeniami ptaków, złocono też drzwi wejściowe i sypano płatki kwiatów na podłogi. Z kolei swym wrogom i osobom nielubianym mieszkańcy brudzili drzwi błotem i gnojem.

W wieńcach tonął też zamek Św. Anioła. W tym dniu gwardia papieska darowała papieżowi odznakę honorową, zdobioną herbami i znakami papieskimi.[1]

Podobnie jak w przypadku Rzeczpospolitej, sporą rozrywką dla ludności stały się uroczyste wjazdy poselskie. Podobnie jest też w przypadku wizyt polskich posłów w Rzymie. W 1633 roku  miała miejsce legacja Jerzego Ossolińskiego do papieża Urbana VIII a w 1680 r. poselstwo Michała Kazimierza Radziwiłła. Obie podróże zachowały swój ślad w literaturze. Szczególnie pierwsza z podróży zasługuje na uwagę. Trasa 300 osobowego orszaku Ossolińskiego liczyła ponad 300 osób.  W wielu miejscowościach włoskich polskich podróżników witano niezwykle miło. Próbka pierwszych splendorów miała miejsce w  Trewiso, gdzie polski orszak witały uzbrojone w szyku oddziały wojska, muzyka i przyjęcia w największych rezydencjach. Podobnie działo się w Ferrarze i Padwie.[2]


[1] J.Ocieski, Itinerarium podróży do Włoch.

[2] A. Przyboś, R. Żelewski,  Dyplomaci w dawnych czasach, Kraków 1959, s.261.

Podróżnicy przecierający szlaki Europy

Oceń tę pracę

Podróżnicy przecierający szlaki na  południe Europy swoim późniejszym następcom XIX wiecznym, często skupiali się na opisach zwyczajów i ceremoniałów kościelnych. Nic w tym dziwnego albowiem przepych i wystawność tych uroczystości stawały się wydarzeniem nie tylko dla cudzoziemców,  ale i  dla miejscowych.

Sporo przeżyć wizualnych i religijnych dostarczały w wiekach nowożytnych uroczystości wielkopostne w Rzymie. Wówczas do miasta zjeżdżali mieszkańcy innych rejonów Italii.  Początkiem  ceremonii stawał się już  Wielka Środa, kiedy to w bazylice św. Piotra wystawiano chustę św. Weroniki z odbiciem twarzy Chrystusa, którą to w XII wieku przywieziono do Rzymu. Wśród tłumów wiernych spuszczano przed tabernakulum całun, przywiązany na łańcuchach. Następnie trzech dostojników kościelnych pokazywało obraz trzykrotnie , jeszcze w Wielki Czwartek i w Wielki Piątek w godzinach porannych i popołudniowych. W Wielki Czwartek, po odprawieniu mszy w kaplicy papieskiej papież udawał się na krużganki bazyliki i czytał fragment Pisma Świętego dotyczący ostatniej wieczerzy a następnie błogosławił zebranych wiernych. W czasie podróży Ocieskiego tym papieżem był Paweł III.

Ceremonii błogosławieństwa towarzyszyły wystrzały z muszkietów gwardii papieskiej i werble bębnów. Uroczystość kończyło umycie nóg żebrakom przez papieża, którzy otrzymywali też w prezencie nowe szaty w jednakowej barwie.
W Wielki Piątek urządzano w świątyniach rzymskich Boże Groby. Wielu autorów wspomnień z wypraw włoskich rozczarowuje fakt nie organizowania uroczystości rezurekcji, która w Polsce miała silne tradycje.

Silne doznania religijne pojawiały się wśród polskich gości w Rzymie w czasie Świąt Wielkanocnych, podczas mszy organizowanej w bazylice papieskiej w  Wielką Niedzielę. Wówczas –  jak wspomina Ociecki – uczestniczył w niej orszak biskupów i kardynałów ubranych w odświętne szaty, papieża niesiono pod złotym baldachimem do kaplicy , gdzie czekał na niego specjalnie przygotowany tron. Ewangelię odprawiano najpierw po łacinie a potem w języku greckim.

Raz na siedem lat, kilka dni po Wielkanocy miała miejsce niezwykła uroczystości święcenia tzw. agnusków czyli białych medalików z wypukłym wizerunkiem baranka wielkanocnego na rewersie i wizerunkiem św. Jana Chrzciciela na awersie. Papież rozdawał Agnus Dei najpierw kardynałom, potem posłom dworów europejskim, biskupom a także mieszkańcom Rzymu wszelkich stanów społecznych.

Podróże Jana Ocieskiego

Oceń tę pracę

Najwięcej informacji zwłaszcza dotyczących Rzymu pojawia się w diariuszu Jana Ocieskiego, które mogą przyczynić się do obalenia przytoczonej tezy Antoniego Mączaka.[1] Dziennik ten jest zapisem przebiegu misji dyplomatycznej do Rzymu w imieniu króla Zygmunta I. Wspomniany utwór jest również ważny dla dziejów  polskiego piśmiennictwa podróżniczego gdyż jest pierwszym w całości zachowanym   diariuszem z wyprawy do Włoch.

Ocieskiego jako autora cechowała umiejętność, niemal etnograficzna podpatrywania cudzoziemców przy jednoczesnym porównywaniu spostrzeżeń z tym , co znane było mu z polskiego doświadczenia. W jego wspomnieniach znalazło się miejsce na przedstawienie zwyczajów  i sposobu życia ówczesnych elit, jak i włoskiego plebsu oraz na fascynacje artystyczne , mające  swój wyraz choćby w opisach architektury. Widać, że autor uległ snobizmowi renesansowemu i na łamach swojego diariusza niemal rozkoszuje się spuścizną starożytnych, poezją antyczna czy grą na lutni. Ocieski nie miał zbyt wiele  czasu na dokładne zwiedzanie zabytków a spacery rzymskie – jak wspomina – odbywał w czasie wolnym od działań dyplomatycznych . Z tych wspomnień możemy prześledzić jak wyglądała część podróży estetycznej dyplomaty czyli jakie zabytki i miejsca zrobiły na autorze „ Itinerarium” największe wrażenie.

Ocieski – rzecz ciekawa – swoje pierwsze kroki po przybyciu do wiecznego miasta skierował nie do największych przybytków  świata chrześcijańskiego, tak rekomendowanych przez ówczesne przewodniki, jak grób apostołów, kościół Św. Jana Loretańskiego czy nowo budowana bazyliki ale do kościoła Santa Maria Maggiore. Niewielkie wrażenie zrobiła na nim budowa bazyliki św. Piotra, którą z w sposób ironiczny podsumował  : „„Dzieło zaiste wspaniałe lecz końca nie należy się spodziewać”[2]

Dużo uwagi Ocieski poświęcił, podobnie zresztą jak i inni współcześni mu podróżnicy kościołowi św. Jana Laterańskiego, mającemu status bazyliki. Autor „ Itinerarium” z zachwytem opisuje znajdujące się w jej murach liczne relikwie, między innymi słynne stopnie – Scala Santa, przywiezione z Jerozolimy , którymi według legendy Chrystus szedł przed oblicze Piłata.

Miejsce męczeństwa św. Piotra – bazylika S. Pietro in Miontorio – zainteresowała dyplomatę zwłaszcza swoim głównym ołtarzem z obrazem Rafaella, przedstawiający.

Jakbyśmy dziś powiedzieli , sporym sukcesem turystycznym stało się dla Ocieskiego do budowanego  sumptem papieskim renesansowego belwederu. Znalazł tu olbrzymi park, wyróżniający się jedynie starożytnymi rzeźbami, przeważnie uszkodzonymi piętnem czasu.

Ocieski nie pominął w swoich wspomnieniach charakterystyki wnętrza pałacu, udało mu się obejrzeć, jak zaznaczył skromną sypialnie papieską i Capella Paolina, z freskami wykonanymi przez Michała Anioła.

Z pośród zbiorów sztuki zgromadzonych w Belwederze naszego podróżnika zaintrygowały szczególnie : słynna i opisywana nawet przez „ filistrów zza Alp”

Grupa Laokoona, Apollo z łukiem, Wenus, Kupido i rzeźba Merkurego.

Najciekawsza refleksja, jaka pojawia się w całym diariuszu ma miejsce przy okazji opisu dwóch, niedawno odnalezionych rzeźb antycznych, przedstawiających sceny z „ Metamorfoz” Owidiusza.

Pierwsza z rzeźb przedstawiała zabitego przez odyńca Anceja z broczącą krwią raną  w nodze a druga kompozycja odtwarzała Melaegra z psem wyjącym z jednej strony i uciętą głową dzika z drugiej.  Drugie z tych dzieł możemy podziwiać do dzisiaj w Pinakotece Watykańskiej. Z opisu dzieł tchnie charakterystyczny dla myśli renesansowej zachwyt nad spuścizną antyku.


[1] J.Ocieski, Itinerarium podróży do Włoch

[2] Tamże.

Podróże do Italii

5/5 - (1 vote)

Jeśli już podróżnicy – poprzednicy wojaży romantycznych czy pozytywistycznych interesowali się przedmiotami, które cechował artyzm to raczej z perspektywy wartości materialnej dzieła. Zdarzają się jednak wyjątki w tej grupie. Mączak przytacza tu wspomnienia dotyczące bogactwa Florencji spisane ręką Nicolasa Audeberta , który tak oto opisuje jedna z rzeźb w kościółku San Lorenzo : „ to najpiękniejszą rzecz we Florencji i nawet uważana za arcydzieło Michała Anioła. Dlatego chciałem ją opisać dokładnie dla pamięci i zachowania pisemnego świadectwa rzeczy, którą można by łatwo zapomnieć.”[1]

W większości wspomnień włoskich, i niezależnie czy to pisanych piórem polskim czy też obcym , wspominano zjawiska niezwykłe, dziwy przyrody czy inne osobliwości.  Generalnie wspomnienia podróżnicze możemy wówczas podzielić na dwie grupy :

–         pierwszą stanowić będą osobiste zapiski, przeznaczone jedynie do prywatnego użytku ich autorów,

–         drugą z kolei stanowią publikacje oficjalne, przeznaczone już w momencie tworzenia dla szerszego audytorium .

Z tym bardzo ogólnym podziałem z pewnością nie zgodził by się Alojzy Sajkowski, który podzielił relacje  z podróży na listy, dzienniki regularne, diariusze nieregularne, dzienniki nieregularne, pamiętniki, pamiętniki – przewodniki turystyczne oraz poematy podróżnicze.[2]

Przebieg , znaczenie oraz wpływ włoskich podróży na twórczość artystów zostanie przedstawiona w kolejnych częściach pracy. Trzeba jednak zaznaczyć, że wrażenia estetyczne , wynikające z fascynacji sztuką i kulturą włoską pojawiają się też na kartach diariuszy polskich podróżników, przybywających do Italii niekoniecznie pod artystycznym pretekstem.


[1] Cyt . : za A. Mączak, Odkrywanie Europy, tamże, s. 61.

[2] A. Sajkowski, Nad staropolskimi.., op.cit. s.87.