Liban bogaty różnorodnością

5/5 - (4 votes)

Jeśli ktoś organizowałby kiedyś konkurs na miejsce na świecie, które pokazuje niezłomność człowieka, to moim zdaniem mógłby do tej kategorii nominować Bejrut. Rozdzierany wojnami, zamachami i zamieszkami, zawsze się odradza, nie tracąc nic ze swej żywotności, tej nieustannej energii, która każe mu przetrzymywać wszystko. A Bejrut to jedynie jedno z miejsc kuszącego, pełnego zróżnicowania kraju, jakim jest Liban.

Najpierw wątek osobisty. Mogę z całym przekonaniem stwierdzić, że dla mnie w pewnym sensie od Libanu się wszystko zaczęło. To właśnie pod wpływem mojej znajomości z przyjacielem, który jest pół-Libańczykiem, zaczęłam interesować się kulturą arabską, która nie przestała mnie fascynować do dzisiaj (a nawet, rzec można, obserwuje się wręcz proces odwrotny…). Od dziewięciu już lat słuchałam opowieści o tym państwie, o życiu codziennym w jego stolicy (np. o tym, że prąd jest wyłączany na parę godzin w ciągu dnia i wówczas przechodzi się na opłacany oddzielnie generator), przeżywałam trudne chwile, gdy w 2006 roku miała miejsce inwazja Izraela. Mimo to za każdym razem gdy miałam się tam wybrać, najróżniejsze rzeczy stawały mi na drodze. W końcu udało się i mogłam skonfrontować swoje budowane od lat wyobrażenie z tym, co zobaczyłam na własne oczy.

Liban nazywany jest od dziesiątków już lat Szwajcarią Bliskiego Wschodu. Tak samo budował ongiś swoją potęgę na bankowości, tak samo jego obywatele to istna mieszanka religijna. Dawniej stosunek muzułmanów do chrześcijan stanowił pół na pół, obecnie statystyka zmieniła się na korzyść tych pierwszych. W Libanie nadal obowiązuje klucz wyznaniowy przy obsadzaniu najważniejszych urzędów w państwie.

W Libanie na porządku dziennym widzi się zatem dziewczyny w mini, spacerujące w spokoju obok swoich koleżanek szczelnie okrytych hidżabami. Na mieście wiszą reklamy tak po arabsku, jak i francusku czy angielsku. Libańczycy uczęszczają do szkół arabskich (libańskich), francuskich (Uniwersytet św. Józefa) czy amerykańskich (Uniwersytet Amerykański w Bejrucie). Dostępna jest prasa w tych językach, książki. To wszystko sprawia, że ludzie w Libanie często są dwu- czy trzyjęzyczni i to w pełni tego słowa znaczeniu, umiejętnie lawirując między językami, w zależności od okazji. Ponadto wielu z nich ma mieszane korzenie lub studiowało zagranicą – w końcu Libańczyków mieszka więcej poza Libanem niż w Libanie.

To wszystko zapewne przyczynia się do tego, że Libańczycy są naprawdę otwarci i gościnni. Podczas swojego pobytu wielokrotnie tego doświadczyłam. Wiele osób szeroko się do mnie uśmiechało, widziałam też np. żołnierza, który na lotnisku podał cukierka ojcu pewnej małej dziewczynki. Z racji swojej mało ustabilizowanej sytuacji, oględnie mówiąc politycznej, turyści często omijają Liban, udając się do sąsiedniej Jordanii czy Syrii. Dawna potęga turystyczna kraju podupada, wielkie hotele świecą częstokroć pustkami. To sprawia, że przyzwyczajeni do gości Libańczycy wydają się ich bardzo spragnieni.

Tymczasem Liban ma tyle do zaoferowania, że naprawdę warto tu przyjechać. Poza krótkimi gorącymi okresami nie jest tu tak niebezpiecznie, jak mogłoby się wydawać. Na niektórych budynkach wiszą wprawdzie plakaty zabitych w zamachach polityków czy dziennikarzy, a przed wyborami atmosfera bywa napięta, ale emocje szybko opadają i piękno Libanu można wówczas odkrywać bez najmniejszych przeszkód. A jest co zobaczyć.

Skoro zaczęłam od Bejrutu, wypada oddać stolicy pierwszeństwo. To miasto noszące ślad burzliwej historii kraju. Gdzieniegdzie widać jeszcze budynki obrócone w ruinę podczas któregoś z konfliktów. Niektórych nikt póki co nikt nie rusza, gdyż właściciele nie mogą dojść do porozumienia względem odbudowy. Inne, jak te na Downtown czyli w centrum, po renowacji są prawdziwą ozdobą miasta. Budzą jednak mieszane uczucia, gdyż wielu dawnych właścicieli potraciło tu swoje posesje, za które rząd wypłacił im znacznie mniej warte odszkodowania. Niektórzy bejrutczycy czują się zatem jakby trochę wyrzuceni z własnego centrum miasta, postrzegają je jako sztuczną fasadę przygotowaną pod turystów. Ci jednak będą z pewnością zachwyceni.

W centrum miasta znajduje się również ogromny meczet finansowany przez Arabię Saudyjską. Jego piaskowy kolor doskonale komponuje się z barwami Downtown, jego wielkość już jakby mniej. Wzniesiony z saudyjskim rozmachem, został odczytany jako afront w stosunku do chrześcijan, gdyż kompletnie zdominował architekturę miasta, w tym jego liczne kościoły. Warto jednak, będąc tutaj, wejść do środka i zobaczyć wspaniałe kryształowe kandelabry. Oczywiście dla kobiet obowiązuje oddzielne wejście.

Zaraz obok meczetu w ogromnym, białym namiocie znajduje się trumna zabitego w zamachu 14 lutego 2005 roku Rafika Haririego, dwukrotnego premiera kraju, oraz jego ochroniarzy.

Stąd mamy również widok na sławny pomnik męczenników.

Oczywiście jak chyba każde arabskie miasto położone nad brzegiem morza, także Bejrut ma swój Corniche, tj. deptak. W książce o tym niesamowitym mieście, którą czytałam przed wylotem, opisano ten bulwar jako miejsce, w którym wszyscy Libańczycy czują się równi i wolni. Tutaj każdy ma prawo spacerować, biedny i bogaty. Deptak nie leży ani w dzielnicy muzułmańskiej, ani chrześcijańskiej – jest teren niczyim, a więc terenem tak samo moim jak i cudzym. Stąd można zobaczyć Gołębią Skałę, z charakterystycznych otworem – częsty obrazek w przewodnikach po Libanie.

Jak zostałam poinformowana przez mieszkańca stolicy, Bejrut nie byłby sobą bez życia nocnego. Młodzież bawi się na ulicy Gemmayze, która nagle, niezbyt wiadomo dlaczego, wyrosła na klubowo-pubowe zagłębie. Jeden lokal za drugim – cały ciąg knajp kusi muzyką, alkoholem i czym sobie tylko można życzyć. Także swoimi pięknymi i młodymi bywalcami – niesamowicie urodziwymi Libankami, ubranymi i uczesanymi jak modelki z najlepszych francuskich żurnali i smagłymi, zmysłowymi Libańczykami. Choć trzeba tutaj uczciwie przyznać, iż urodzie tych pierwszych często dopomógł skalpel – operacje plastyczne są tu stosunkowo popularne.

Ze względu na tę swobodę wiernymi turystami pozostają w Libanie Arabowie z krajów Zatoki Perskiej – tutaj odnajdują też chłodniejszy klimat, jednocześnie zaś cały czas pozostają w kraju arabskim, gdzie czują się bardziej jak u siebie niż w Europie.

Co ciekawe, w Bejrucie funkcjonuje coś takiego jak valet. Nie masz gdzie zaparkować? Żaden problem. Podjeżdżasz pod klub czy restaurację, oddajesz kluczyki specjalnemu valet, a on już znajdzie miejsce dla Twojego wozu. Gdy chcesz wrócić do domu, wręczasz mu kwitek i drobną sumę pieniędzy, a on przyprowadza Ci samochód z powrotem. Proste?

To jest zatem Bejrut – każda tkanka miasta, obojętnie czy wielokrotnie sklejana czy też tworzona od nowa przez zatokowy kapitał, tętni życiem, feerią barw i robi wszystko, byle tylko szkoda było się położyć spać.

Zaledwie 20 km na północ od Bejrutu leży Jounieh (Dżunija). Po drodze mija się Nahr al-Kalb, Rzekę Psa, która wg jednej teorii swą nazwę wzięła od skowytu, jaki wydaje jej woda. Wokół kolejne wojska zdobywców pozostawiały tablice, upamiętniające swój przemarsz. W Dżunijji zaś znajduje się sławne Cassino du Liban, świadectwo kasynowej potęgi Libanu. Nad Dżunijją wznosi się Harissa, gdzie na górskim szczycie stoi Bazylika Matki Bożej Libanu wraz z białą figurą tejże. To tutaj przebywał papież Jan Paweł II podczas swojej wizyty w Libanie. Miejsce niezwykle urokliwie, a roztaczająca się stąd panorama z powodzeniem przyciąga tak turystów, jak i Libańczyków wszystkich wyznań.

Natomiast na południe od Bejrutu warto udać się do Pałacu Bajt ad-Din, zbudowanego w I połowie XIX w. dla emira Baszira asz-Szihaba. Piękna architektura z tradycyjnymi elementami arabskimi, zachowane wnętrza czy łaźnie oraz uroczy, spokojny ogród – to wszystko sprawia, że można nie chcieć opuścić tego miejsca. Dla miłośników tego typu zabytków w okolicy znajduje się również Deir al-Qamar. Można także zajrzeć do Moussa Museum, gdzie przedstawiono scenki rodzajowe z życia dawnych Libańczyków. Wracając warto się zatrzymać w którejś z restauracji na świeżym powietrzu, gdzie kelner przyniesie nam nieokreśloną bliżej liczbę małych talerzyków z różnymi przystawkami. Kuchni libańskiej poświęcę dosłownie dwa słowa, gdyż smaku opisać się nie da – należy spróbować. W każdym razie polecam biały serek labneh, rzecz jasna hummus, tabouleh, ale i ajran do picia oraz libańską lemoniadę z miętą – ta polska przypominająca lekko cytrynową wodę nie ma przy niej racji bytu. I oczywiście słodycze, osiągające nieraz maksimum w skali słodkości.  W Libanie trzeba jeść miejscowe rzeczy, gdyż nawet wśród samych krajów arabskich, kuchnia libańska cieszy się zasłużonym uznaniem.

Warto pojeździć trochę po kraju we wszystkie strony i na południu dotrzeć do Sajdy i Tyru. W Sajdzie urzeka Zamek Morski, oblewany w sensie dosłownym przez morskie fale oraz bazar. Miasteczko ma wybitnie portową atmosferę. Tyr zaś to raj dla wielbicieli wykopalisk z czasów rzymskich. Ruiny amfiteatru są dziś ulubionym miejscem joggingu okolicznych mieszkańców. Oczywiście najznamienitszym terenem wykopalisk w Libanie jest tak naprawdę sławny Baalbek – jednak ponieważ stanowi on często kryjówkę dla bardziej ekstremalnego elementu, z racji zbliżających się wyborów zrezygnowaliśmy z jego zwiedzania (co zresztą zaraz zostało przekute w argument, dlaczego mam wrócić wkrótce do Libanu). Południe ma, upraszczając, klimat bardziej szyicki i hezbollahowy – trochę bardziej konserwatywnie, więcej kobiet w hidżabach, powiewające tu i ówdzie flagi Hezbollahu i plakaty szahidów (męczenników).

Przy drugim krańcu kraju, na północy, również zachowawczy Trypolis. Tutaj znajduje się główna siedziba sławnych producentów naturalnego mydła, Khan al-Saboun – z ich sklepu wyjdziemy niewątpliwie natarci wszelkimi możliwymi balsamami, kremami i z nosami pełnymi orientalnych zapachów mydeł, pomagających na wszelaki bolączki ciała i duszy. Ponadto oczywiście bazar, w pełnym tego słowa znaczeniu. Co może zadziwiać, to mnogość plakatów z podobiznami różnych polityków, biorących udział w wyborach – dość biedna ludność Trypolisu próbuje sobie tym sposobem dorobić do skromnego budżetu.

W górach na północy Libanu podziwiać można także symbol tego kraju – cedry. Podczas mojego pobytu (kwiecień), leżał i padał tam śnieg. W zagubionej gdzieś pośród skalistych urwisk miejscowości Bszarra, znajdziemy Muzeum Chalila Dżubrana. Stąd wywodził się mistrz pióra, ale i pędzla – muzeum gromadzi jego obrazy, znajduje się tu również jego grób.

Obok miast i bogatej spuścizny wielu cywilizacji, jaką odnajdziemy w Libanie na każdym kroku (nawet w samym centrum Bejrutu przypadkiem odkryto antyczne ruiny…), także natura osiąga tutaj niesamowite bogactwo. Góry są miejscami tak zielone, iż zapomnieć można o tym, że znajdujemy się na Bliskim Wschodzie.

Absolutnie obowiązkowym punktem programu zwiedzania Libanu jest właśnie jeden z tutejszych cudów przyrody, tj. Jaskinia Dżeita – a właściwie kompleks dwóch jaskiń, z czego w drugiej pływa się specjalną łódką. Nacieki, jakie wytworzyła tu natura, zapierają dech w piersiach. Na jednej ze ścian odkryłam nawet strukturę podobną do sławnego skarbca z jordańskiej Petry. Miejsce jest nominowane do listy nowych cudów świata.

Długo można by jeszcze prawić o Libanie. Tyle już widziałam, a tyle jeszcze pozostało do odkrycia. Kraj ten przypomina wielokolorowy patchwork, do którego każdy doszył jakąś swoją unikalną materię. Libańczycy dumni ze swojej wyjątkowości, mają jednocześnie pewne problemy z własną tożsamością – czy są Arabami, skoro nieraz bliżej im do Europy? A może, jak twierdzą niektórzy, są Fenicjanami? Niezależnie od tego, kim się czują, niech pozostaną Libańczykami. Bo tak jest dobrze.

Marta Minakowska

Szlak Tradycyjnego Rzemiosła

5/5 - (5 votes)

Szlak Tradycyjnego Rzemiosła powstaje również na Podkarpaciu. Wybierasz się na Podkarpacie? Odwiedź oficjalną stronę www szlaku tradycyjnego rzemiosła w tym rejonie i poznaj podkarpackich twórców.

Czy wiesz jak wypala się ceramikę? Ile pracy potrzeba by zrobić koronkową serwetkę? Czy przypuszczałeś, że niedaleko nas żyją ludzie, dla których tradycyjne rękodzieło to nie tylko zawód, ale przede wszystkim pasja całego życia? Chciałbyś ich poznać? Zapraszamy na Szlak Tradycyjnego Rzemiosła w Małopolsce…

6 TRAS TURYSTYCZNYCH

Szlak to projekt realizowany przez Fundację NADwyraz, którego celem jest ochrona zanikających zawodów, ale także stworzenie nowej i wyjątkowej propozycji turystycznej. W ramach Szlaku utworzono 6 tras turystycznych (Suska, Limanowska, Sądecka i Gorlicka oraz Krakowska i Tarnowska), a każda z nich łączy kilkanaście pracowni, w których spotkać można regionalnych twórców wytwarzających swoje dzieła. Podróż szlakiem to okazja do odwiedzenia pięknych i ciekawych miejsc, leżących najczęściej poza utartymi ścieżkami turystycznymi – trasa otwiera drzwi do stuletnich garncarni, izb maziarskich, warsztatów tkackich, prowadzi przez plantacje wikliny i małopolskie galerie. Chociaż Szlak obejmuje aż 76 miejscowości i 130 artystów w ramach 24 różnych rzemiosł, to nadal pozostaje otwarty na nowych twórców i nieznane, ciekawe miejsca regionu.

SZTUKĘ OGLĄDAĆ I TWORZYĆ

Szlak Tradycyjnego Rzemiosła Małopolski, to nie tylko nudne oglądanie prac twórców, ale uczestnictwo w procesie tworzenia tych prac. Rzemieślnicy i artyści zapraszają do odwiedzenia swoich pracowni, umówienia się na indywidualne warsztaty, wzięcia do ręki dłuta, szydełka czy gliny. Wystrugane własnoręcznie drewniane zabawki czy wykonane na prawdziwym kole garncarskim naczynia, będą zapewne cenną pamiątką z weekendowych wypadów za miasto. W ramach szlaku, systematycznie poszerzającego się o kolejnych przedstawicieli ginących zawodów i twórczości ludowej, odbywają się również liczne spotkania, prezentacje oraz wystawy.

WARSZTATY, WYDARZENIA, IMPREZY

Na szlaku dużo się dzieje – przede wszystkim w sezonie wiosenno-letnim organizowane są festiwale, spotkania z artystami, wystawy i otwarte warsztaty podczas których można spróbować swoich sił w rękodzielnictwie oraz wiele innych atrakcji. Aby być na bieżąco i nie przegapić żadnego interesującego wydarzenia wystarczy co jakiś czas zaglądnąć na oficjalną stronę www
Szlaku Tradycyjnego Rzemiosła w Małopolsce. Można również skorzystać z portalowego newslettera
lub śledzić profil szlaku na Facebook’u.

Strategia rozwoju turystyki Wrocławia na lata 2008-2013

5/5 - (4 votes)

podrozdział pracy dyplomowej z roku 2008

Zawartość niniejszego rozdziału opierać się będzie na raporcie dotyczącym strategii rozwoju turystyki miasta na lata 2008-2013 pochodzącym z Urzędu Miejskiego Wrocławia.

Strategia ta opiera się na zidentyfikowanych wcześniej problemach, które dotyczyły tego miasta:

  • mało wyraźny lub nieczytelny obraz markowych produktów turystycznych,
  • zbyt prosta oferta turystyczna Wrocławia,
  • dodanie do rozwoju turystyki budowy wizerunku turystycznego Wrocławia jako  markowego produktu w kontekście turystyki biznesowej,
  • zbyt mała kooperacja z władzami miasta,
  • potrzeba budowania marki turystycznej miasta oraz jego produktów turystycznych  razem z otoczeniem aglomeracji w aspekcie  turystki rowerowej, turystyki  pielgrzymkowej  oraz wypoczynku i rekreacji weekendowej,
  • dalszy rozwój produktu  „City break – Wrocław the Meeting Place”.

Strategia na lata 2008-2013 opiera się na omówieniu kilku najważniejszych dla miasta produktów.

Pierwszym z produktów jest „City break – Wrocław the Meeting Place”.  Za najważniejsze motywy przyjazdu turystów określa on zwiedzanie oraz turystykę krajoznawczą.  Projekt ten opiera się na różnorodności form spędzania czasu oraz skutecznego powiązania ich z aktywnymi formami ruchu z wykorzystaniem szlaków wodnych oraz całościowej oferty kulturalnej.

Produkt ten posiada wysoką wartość potencjalną.

Drugim produktem jest „Wielokulturowość”. Największym zainteresowaniem zatem cieszyć się będą:

  • zabytki,
  • festiwale,
  • spotkania z odmiennymi kulturami,
  • kuchnie narodowościowe.

Celem tego typu produktu jest przedłużanie pobytu turystów oraz organizowanie specjalnych pobytów tematycznych.  Interesującą ofertą jest również organizacja podróży kulinarnych.

Projekt ten adresowany jest do wszystkich rodzajów turystów, a potencjał tego produktu jest bardzo wysoki.

Za kolejny produkt uważana jest „Turystyka biznesowa”.  Dotyczy ona bezpośrednio rozwoju gospodarki miasta oraz akcentowanie Wrocławia jako ośrodka naukowego i badawczego.

Kolejnym aspektem jest oferowanie możliwości organizacji targów i wystaw w istniejących już  w mieście obiektach. Niezbędne jest również tworzenie iluminacji atrakcji.

Celem programu jest tworzenie krótkich pobytów z określonym wcześniej programem.

Dążeniem produktu jest Budowa Centrum Turystyki Biznesowej oraz nowej sieci hoteli. Niezbędne jest również stworzenie obwodnicy autostradowej.
Powyższy produkt dotyczący turystyki biznesowej posiada bardzo wysoki potencjał.

Następnym produktem jest „Zabawa i rozrywka”.  Program ten polega na zróżnicowaniu oferty rozrywkowej z wykorzystaniem m.in. tradycji piwowarskiej. Jednocześnie program za jeden z najważniejszych elementów uznaje gwarantowanie bezpieczeństwa zarówno mieszkańcom jak i turystom.

W ramach „zabawy i rozrywki”  Wrocław oferuje:

  • organizację festiwali,
  •  budowę nowych centrów i markowych galerii.

Program uznaje potrzebę „wymuszenia” na turystach krótkich pobytów związanych m.in. z organizowanym wydarzeniem muzycznym lub rekreacyjnym. Innymi bardzo ważnymi elementami programu są:

  • imprezy masowe,
  • turystyka aktywna,
  • wykorzystywanie terenów zielonych,
  • budowanie specjalnej oferty dla singli.

Program posiada średni potencjał, lecz potencjał ten stale wzrasta.
Produkt „Rekreacja w mieście” zakłada realizację:

•    wycieczek pieszych,
•    wykorzystania terenów zielonych znajdujących się w mieście,
•    budowanie odpowiedniej atmosfery w mieście,
•    organizację imprez plenerowych,
•    wykorzystanie oferty SPA,
•    korzystanie ze ścieżek rowerowych.

Produkt zakłada przedłużanie pobytu przez turystów dla wykorzystania oferty Wrocławia oraz poprawę jakości życia osób przebywających aktualnie w mieście. Bardzo istotnym elementem jest również uwzględnienie turystyki edukacyjnej w kontekście zoologii, ogrodów i etc.

Wartość jest wysoka ze względu na słabe dotychczas wykorzystanie potencjału Odry i terenów zielonych miasta Wrocławia. Ostatnim produktem jest „Kondycja i uroda”. Założeniem produktu jest budowa:

•    nowych centrów SPA,
•    nowych salonów wellness,
•    nowych salonów fitness,
•    klinik chirurgii plastycznej.

Powyższy produkt ma na celu przyjazdy jedno lub kilkudniowe do Wrocławia w celu odnowy biologicznej oraz poprawy urody turystów stałych oraz potencjalnych.  Program ten stanowi również uzupełnienie dla oferty turystyki biznesowej.

Dodatkowym elementem jest organizacja sympozjów naukowych oraz tworzenie oferty dla osób dbających o zdrowie i wizerunek. Program posiada średni potencjał z akcentem wzrastającym. Opracowana i omawiana w niniejszym podrozdziale strategia rozwoju turystyki we Wrocławiu ukazuje również stworzoną analizę SWOT dla tego miasta.

Wśród mocnych stron miasta wymienia ona:
•    dobrą lokalizację,
•    bardzo dobre skomunikowanie z europejską siecią autostrad,
•    ofertę kulturalną,
•    bliskość Sudetów,
•    tradycję,
•    potencjał,
•    stan czystości,
•    różnorodność stylów architektonicznych,
•    wielokulturowość,
•    różnorodność gastronomi,
•    ofertę dla spędzających aktywnie czas,
•    dobre połączenia drogowe,
•    wzrost ruchu turystycznego,
•    zróżnicowanie rynków zagranicznych miasta,
•    gościnność,
•    otwartość,
•    wysoki oddźwięk kampanii wizerunkowych.

Słabe strony miasta Wrocławia to:

•    niewykorzystana turystyka wodna,
•    90%  miasta ma niekorzystny klimat akustyczny,
•    niska świadomość proekologiczna,
•    brak ośrodków pielgrzymowania,
•    uboga oferta kulturalna w zimie,
•    niedrożność komunikacyjna w centrum miasta,
•    wysoka cena usług noclegowych,
•    mała ilość punktów informacji turystycznej.

Szanse określone dla badanego miasta to:

•    szybki rozwój  uczelni oraz instytucji,
•    znaczny potencjał obiektów poprzemysłowych,
•    szybki rozwój gospodarki,
•    projekt EIT,
•    szerokie środowisko naukowe,
•    duży poziom budżetu miasta.

Ostatnią pozycją są określone zagrożenia:

•    nadmierny interwencjonizm polityki,
•    brak systemu kredytów dla sektora turystycznego,
•    ograniczona turystyczna siła nabywcza,
•    wahania popytu w miesiącach posezonowych,
•    niewiele lokalizacji dla budowy nowych hoteli,
•    niedostosowanie oferty Wrocławia do zmiany modelu turystyki w Polsce.

Kolejnym aspektem omawianej strategii jest wizja turystyczna przyjęta przez Wrocław i zawiera się ona w poniższym zdaniu:
Wrocław, miasto z unikatowym, wielokulturowym dziedzictwem, bogatą ofertą kulturalną, rekreacyjną, kongresową i wystawienniczo-biznesową – międzynarodowym, markowym,  prestiżowym centrum turystyki, z  ultranowoczesną infrastrukturą, organizacją – przyjaznym turystom, mieszkańcom i przedsiębiorcom.

Bezpośrednio z wizją turystyczną powiązana jest misja jaką określiło sobie miasto:
“ Wrocław – the Meeting Place “- miejscem spotkania mieszkańców,  przedsiębiorców, naukowców i turystów.

Na misję ma wpływ położenie miasta oraz atmosfera tworzona przez władze i mieszkańców. Dodatkowo ma na to wpływ:

•    edukacja,
•    rozwój infrastruktury,
•    odpowiednie zarządzanie miastem,
•    oferta turystyczna znana na całym świecie.

Za jeden z głównym produktów turystycznych miasta Wrocławia należy uznać również materialne oraz niematerialne właściwości, wśród których można wymienić:

•    wizerunek miasta,
•    jakość,
•    prestiż,
•    znak firmowy,
•    standard,
•    cenę,
•    markę handlową.

Omawiane wcześniej produkty mające na celu m.in. uatrakcyjnienie, zwiększenie posiadanej  oferty oraz uniezależnienie turystycznej aktywności Wrocławia od wahań sezonowych zostały określone jako rozwinięcie misji oraz wizji w poniższych celach strategicznych oraz operacyjnych.

Cele strategiczne zostały podzielone według następujących kategorii:

•    CEL STRATEGICZNY I – Wrocław  jako miasto prestiżowe, określane jako międzynarodowe centrum turystyczne  – w celu tym zawierają się następujące cele operacyjne:

  • opracowanie wielowymiarowej oferty w ramach spoistej koncepcji (realizowane za pomocą działań operacyjnych  I-1.1 – budowa platformy integrującej branżę turystyczną i zainteresowanych inwestycjami w turystykę we Wrocławiu z samorządem miejskim, działań operacyjnych  I-1.2
  • powstanie zintegrowanej oferty turystycznej, działań operacyjnych I-1.3 – komercjalizacja oferty turystycznej),
  • odpowiednie wykorzystanie  istniejącego potencjału turystycznego (działanie operacyjne I-2.1 – budowa bazy danych n/t ofert sektora turystycznego, działanie operacyjne I-2.2 – poprawa dostępności do muzeów, galerii i innych obiektów turystycznych, działanie operacyjne  I-2.3.- tworzenie produktów turystycznych a także markowych produktów turystycznych),
  • eliminowanie barier turystycznych (działanie operacyjne I-3.1 –  likwidowanie barier komunikacyjnych,  I-3.2 – oznakowanie obiektów turystycznych,  I-3.3 – poprawianie dostępności obiektów turystycznych)

•    CEL STRATEGICZNY II  – miasto z dobrą infrastrukturą turystyczną oraz posiadanie nowoczesnego  zarządzania i marketingu:

  • ulepszanie infrastruktury turystycznej i pomocniczej (II-1.1  – inwestycje ogólno miejskie o charakterze pro turystycznym, II-1.2 – trasy turystyczne – poprawa ich stanu, II-1.3 -turystyka biznesowa),
  • likwidacja istniejących barier rozwojowych i rozwiązanie istotnych problemów
    zaistniałych w funkcjonowaniu miasta (II-2.1 – Wrocław otwarty, II-2.2 – hotele w strefie staromiejskiej, II-2.3-  tworzenie chodników dla pieszych),
  • podnoszenie jakości obsługi ruchu (II- 3.1. – szkolenia językowe, II-3.2. – Wrocławska jakość, II-3.3 – szkolenia zawodowe, II- 3.4 – szkolenie wolontariuszy),
  • wprowadzenie efektywnego marketingu i zarządzania (II-4.1  – wprowadzenie miejskiego monitoringu miejsc parkingowych, noclegowych i szlaków wodnych, II-4. –  integracja i koordynacja działań na rzecz pro turystyki, II-4.3 – tworzenie wrocławskiego  centrum monitoringu turystyki MCMT).

•    CEL STRATEGICZNY III – Wrocław jako znana marka turystyczna:

  • rozwój markowych produktów turystycznych (III-1.1 -turystyka kulturowa, III – 1.2 – turystyka aktywna, III – 1.3 – przemysł spotkań),
  • opracowanie odpowiedniego systemu wsparcia dla sektora turystycznego ( III – 2.1. – nowe usługi turystyczne),
  • stworzenie systemu promocji turystycznej (III-3.1 – integrowanie serwisów i portali miejskich dotyczących turystyki oraz  rekreacji i kultury, III – 3.2. – miasto jako wspólna sprawa, III-3.3. –miasto blisko).

Ramadan w Szwajcarii

5/5 - (3 votes)

W roku 2009 świat muzułmański świętował Ramadan w sierpniu. Również w Szwajcarii dziesiątki tysięcy muzułmanów będzie pościć. Według prezydenta Ligi Muzułmanów w Szwajcarii Mohammeda Karmousa udział muzułmańskich wiernych w tegorocznym Ramadanie jest wyjątkowo wysoki.

Natomiast Nabil Arab, kierujący Islamskim Centrum w Bazylei powiedział: „Nasze drzwi są otwarte“, zapraszając w ten sposób do udziału w Ramadanie. Miał oczywiście na myśli nie tylko tych „zwyczajnych“ Muzułmanów mieszkających na stale w Szwajcarii, lecz również tych bogatych, przyjeżdżających corocznie do republiki alpejskiej na wypoczynek i zakupy.

Ramadan i turystyka

Szwajcaria, jako cel turystyczny, cieszy się dużym zainteresowaniem turystów z krajów arabskich. Oprócz Genewy i Interlaken coraz popularniejszy staje się wśród nich Zurych. Jako ze w tym roku Ramadan przypada w okresie letnim, kiedy przyjeżdża do Szwajcarii najwięcej arabskich turystów, gastronomia i hotele przygotowują się odpowiednio do tego przedsięwzięcia. Biorąc pod uwagę fakt, iż jest to kategoria turystów nieprzeciętnie zamożnych, przygotowania do sezonu traktowane są bardzo poważnie. Chodzi o to, aby spełnić wszystkie oczekiwania przyjezdnych. W tym celu organizowane są w Zurychu specjalne kursy, w ramach, którego właściciele restauracji i kierownicy hoteli uczą się zasad Ramadanu. Program tego kursu zawiera praktyczne informacje i zalecenia dla osób zainteresowanych zwyczajami w czasie Ramadanu. Samo powitanie winno brzmieć: „As-salamu aleikum –dzień dobry“. Po powitaniu zaczyna się nauka zasad Ramadanu, szczególnie pożytecznych dla personelu hotelowego.

Bardzo istotnym aspektem jest, aby w pokojach hotelowych kierunek Mekki był wyraźnie określony, np. zaznaczony strzałką. Pory posiłków – przed wschodem i po zachodzie słońca – to oczywiście również bardzo ważny temat. Niebagatelny jest także skład posiłków, np. ryz mleczny, jogurt i miód na śniadanie i daktyle tuz po zachodzie słońca. Dopiero po wieczornej modlitwie spożywa się właściwa i obfita kolacje.

Wykładający na kursie Arab poucza także, aby nie mówić arabskim gościom, iż spodziewana jest piękna pogoda. Rozumieją to odwrotnie i cieszą się na deszcz. Według Abu Youssef, który organizuje kursy przygotowujące hotelarzy do Ramadanu, ważne jest również wyposażenie pokoju hotelowego. Obok oznaczenia kierunku Mekki, istotny jest dywanik do modlitwy i Koran w języku arabskim. Należy także pamiętać o liście z adresami meczetów i zapewnieniu odbioru arabskich programów telewizyjnych «Al Jazeera» i «Al Arabiya».

Mimo tych wszystkich reguł, Abu Youssef zwraca na kursie uwagę na fakt, ze kraje arabskie są bardzo zróżnicowane pod względem „jakości“ wyznawania religii i każdy z 23 krajów arabskich ma swoje specyficzne zwyczaje. Nie wszyscy Arabowie przestrzegają Ramadanu, niektórzy podróżujący poszczą w terminie późniejszym, na co Koran pozwala. Ważne jest, aby zadowoleni turyści z uśmiechem powiedzieli na koniec pobytu „Ma’as Salama – do widzenia“ i po roku ponownie wrócili do tego samego hotelu.

Mirosław Matyja

Turysta postrewolucyjny w Tunezji

5/5 - (4 votes)

Tunezja to niezwykle urokliwy kraj ze swoimi ciągnącymi się w nieskończoność plażami, błękitną wodą i pogodą, która pozwala na różnego rodzaju rekreację przez niemal cały rok. Kurorty z długoletnią tradycją starają się wypaść jak najlepiej mimo faktu, że hotele i ośrodki wypoczynkowe nie były odnawiane od dłuższego czasu. Stragany nadal są pełne świecidełek i tanich pamiątek rodem z Chin dla niewymagających, zaś prawdziwe rękodzieło trzeba wypatrzeć jak zwykle wprawnym okiem.

Ośrodki turystyczne nie przeżywają oblężenia, lecz mimo wszystko turyści są widoczni. Wiele z nich pozostaje na kilka miesięcy, choć ceny wzrosły niesamowicie. Przyjeżdżają na wakacje mimo kolejnych nasilonych ostrzeżeń wystosowanych przez ambasady krajów, które można podejrzewać o posiadanie najdokładniejszych informacji na temat aktualnej sytuacji w kraju. Spacerują i podziwiają widoki, jakby nic nie zmieniło się tutaj od kilku lat, a często są to osoby, które odwiedzają Tunezję regularnie.

Nawet dla tych osób prawdopodobnie niewiele uległo zmianie oprócz obowiązujących cen. Prawie nikt nie zwraca uwagi na intensywność czerni na ulicy – może jedynie jako kolejnej atrakcji, tej pożądanej inności w ramach wyjazdu na wczasy. Nieliczni zauważają unoszącą się irytację i zniecierpliwienie, które zatruwają to samo powietrze dla wszystkich – turystów i stałych mieszkańców. Zamieszki, demonstracje czy generalne strajki, które wpływają na życie obu tych grup często w porównywalnym stopniu, kończą się jedynie niemającym większego znaczenia narzekaniem i pozostaniem w hotelu.

Możliwość spędzenia czasu w miarę oswojonym środowisku, a jednocześnie doświadczenie odmienności, tej magicznej orientalnej atmosfery stworzonej przez Zachód na własny użytek, a do tego tak przyziemne kwestie jak przystępność kosztów i krótka podróż – to wszystko czyni Tunezję jedną z najprzystępniejszych destynacji. Chociaż od rewolucji kraj zmienia się nie do poznania w zastraszającym tempie, nie wydaje się, żeby to był powód do modyfikacji planów na najbliższe lato.

Kto z przyjezdnych zdaje sobie sprawę, że bezpieczeństwo na ulicy spada każdego dnia? Ta tak znienawidzona policja jest niemalże niewidoczna i mało chętna do pomocy przed bezczelnymi nastolatkami wyrywającymi torebki w biały dzień i rzucającymi epitetami w kierunku nieodpowiednio według nich ubranych turystów. Z pewnością nikły procent przyjezdnych zrozumie inwektywy wypowiedziane po arabsku w swoim kierunku, bo jedynie na tyle starcza czelności rdzennym mieszkańcom. Mało komu przyjdzie do głowy, że został obrażony podczas zakupu następnej fajki wodnej czy barwnego szalu na pełnym kolorów targu.

Czy ktoś zada sobie pytanie na temat frustracji sięgającej zenitu u Tunezyjczyków z powodu bezrobocia i ciągłego braku perspektyw? Kto zastanowi się, dlaczego kawiarnie są przepełnione patrzącymi w próżnię i niewidzącymi nic przed sobą mężczyznami? Pijący godzinami espresso i zaciągający się fajką lub papierosem wtapiają się w krajobraz stworzony przez przeciętnego turystę.

Czy ktoś jest świadomy, że obecnie na posiedzeniach rządu tunezyjskiego rozmawia się o obrzezaniu kobiet, które określa się drobną operacją plastyczną? Czy ktoś zada sobie tyle trudu, żeby dowiedzieć się o tym, co dzieje się w kraju, do którego kierowane są własne pieniądze? Mało osób interesuje się tak powszednimi sprawami na wakacjach, ponieważ idea wypoczynku każe uciec przed codziennością i podobnymi problemami we własnym państwie.

Niewielu uzmysłowi sobie, że starsi mieszkańcy Tunezji wciąż próbują zrozumieć, kiedy okoliczności obrały taki kierunek i nastąpił powrót do spraw, które ponoć zwalczono już za ich młodości. Nikt nie zastanowi się głębiej nad zjawiskami, które aktualnie zachodzą tam i będzie odczuwać się ich reperkusje przez następne lata. Możliwe, że konsekwencje obecnych wydarzeń nie pozwolą utrzymać turystyki na taką skalę jak do tej pory.

Alicja Adala